wtorek, 30 października 2012

Akatyst i chorowania ciąg dalszy...

 Franiu wczoraj śmiał się i bawił i wyglądało na to, że jego przeziębienie możemy traktować w czasie przeszłym. Tym czasem w nocy obudził nas płaczem. Mówił, ze boli go policzek..., ja mocno zaspana, starałam się rozkręcić szare komórki, policzek, policzek..., ale w którym miejscu? Okazało się, że Frania boli ucho. Do rana nie mógł zasnąć, mimo, że od razu podałam mu środek p/bólowy. Pojechaliśmy do lekarza, który potwierdził nasze podejrzenie, Franiu ma zapalenie ucha, antybiotyk, kropelki i kolejne dni w domowym zaciszu. A co gorsze, ja też czuję się coraz gorzej, oj, chyba wyląduję w łóżku... A tyle miałam planów na najbliższe dni. Widać mój osobisty organizm ma swoje, niespójne z moimi, plany;) Czas na przerwę...
 Ala najpierw opowiem Wam o naszej kolejnej wyprawie. 20 października, późnym popołudniem, wybraliśmy się do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej w Paradyżu. Celem tej wyprawy był Akatyst, który w Paradyżu odbył się po raz XX. Mieliście okazję uczestniczyć w takim nabożeństwie?
Wspólną modlitwę rozpoczęliśmy różańcem, w całości śpiewanym. Następnie odbyła się Msza św. Po niej mogliśmy udać się na poczęstunek przygotowany przez mieszkańców Seminarium, żeby na 21.00 powrócić do Świątyni na wyczekiwaną część wieczoru.
Akatyst to tak po krótce hymna, trwa ok.1,5godz (ten hymn należy do tradycji Kościołów Wschodu), który śpiewa się na stojąco:

" (akatist, z gr. akathistos, od a "nie" + kathiden "siedzieć"),
Zasadniczym tematem Akatystu jest udział Matki Boskiej w ziemskim życiu Chrystusa i w Jego kościele. Przeplatają się w nim teksty odnoszące się do Matki Boskiej i Jezusa. Pierwsza połowa Akatystu dotyczy narodzenia Chrystusa oraz zdarzeń z nim związanych i je poprzedzających. Druga połowa ma za przedmiot nadprzyrodzone skutki przyjścia Zbawiciela na ziemię." - źródło Wikipedia.

 Każdy uczestnik otrzymał tekst i świecę, bo podczas śpiewania hymnu w kościele oświetlony był tylko ołtarz. Wspólna modlitwa, wspólny śpiew wszystkich duchownych i wiernych, wypełniał całą świątynię i pozostawił niezapomniane wrażenia.

 
Uroczystość uświetniał śpiew Kleryków z Seminarium i towarzyszących im osób, wśród których znaleźli się członkowie naszej parafialnej Scholi, m.in. moje córki: Gabrysia i Karolina, która właśnie 20 października obchodziła swoje 15 urodziny:)
 
To zdjęcie zapożyczyłam z galerii ze strony Seminarium.

A jeśli macie ochotę obejrzeć więcej zdjęć z Akatystu, kliknijcie TU.

 Teraz jeszcze dowód na to, że mam nieco więcej czasu na buszowanie w internecie, znalazłam takie cudne Candy.

 
Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 29 października 2012

Katar, kaszel i zaległości

No i dopadło nas - pierwsze, jesienne przeziębienie. Najmocniej zachorował Franiu. I tak od kilku dni próbujemy powrócić do zdrowia. Największym pozytywem chorowania i aury za oknem jest to, że mam teraz nieco więcej czasu na podróże po blogowym świecie:)
Zanim w sobotni poranek powitał nas, pierwszy w tym sezonie, śnieg, zdążyliśmy uporządkować ogród i zrobić nowe nasadzenia. Nie wykonaliśmy wszystkich zaplanowanych na jesień prac, mam jednak nadzieję, że pogoda będzie łaskawa i uda się jeszcze nieco popracować tej jesieni. Udało nam się posadzić truskawki, których sadzonki wcześniej, w sierpniu, posadziliśmy w doniczkach. Pięknie się ukorzeniły i mam nadzieję, że dobrze zaaklimatyzuja się na nowym miejscu. Pozadziliśmy też kilkadziesiąt krzewów czerwonych i żółtych malin. Liczę na wspaniałe, przyszłoroczne plony:)
I tak się dałam oczarować pracom ogrodowym, że chyba trudno będzie mi doczekać się kolejnej wiosny. Dobrze, że mam sporo fachowej literatury, że jest internet i zainwestowałam w zeszyt A4, żeby zapisywać wszystkie pomysły i plany ogrodnicze.
To tyle z podwórka. W tytule umieściłam zaległości, bo chciałam opowiedzieć Wam o wizycie we Wrocławskim Ogrodzie Botanicznym w związku z odbywającym się tam IX Dolnośląskim Festiwalem Dyni. W trakcie Festiwalu odbywają się różne konkurencje dla hodowców i dla dzieci, są degustacje i przeróżne stoiska, w dużej części ogrodu poustawiane są kompozycje i scenki wykonane z dyń. Pomysłowość wystawców zachwycająca. Byliśmy na Festiwalu już kolejny raz i pewnie jeszcze nie raz się tam wybierzemy:)
 Jeśli macie ochotę obejrzeć więcej zdjęć, zapraszam na stronę FESTIWALU.

 
 
 
Przy okazji Festiwalu można było zrobić zakupy na kilku stoiskach, mnie najbardziej zachwyciły te naczynia:
 
 
Udało nam sie znaleźć kolejnego wrocławskiego krasnala:
 
 
 
 
Piękne kolory jesieni w dalszej, nieco mniej "zaludnionej" części Ogrodu.
 
 
 
 
 
 
A tu fajna, częściowo ożywiona rzeźba. Ponieważ rzeźba ta jest dość oddalona od ścieżki, a kolory wokół stonowane i przenikające się wzajemnie, w pierwszym momencie nie dostrzegłam kota, choć kształ rzeźby wydawał się nieco dziwny.
 Prawdziwy koci artysta;)
 
 
 
 Pięknego, ciepłego wieczoru:)

poniedziałek, 15 października 2012

Prac ogrodowych ciąg dalszy

Serdecznie witam wszystkich zaglądających:*
W sobotę obudziło mnie bezchmurne niebo i słońce. Poranek nie był najcieplejszy, ale w miarę upływu czasu robiło się coraz przyjemniej.
Pracy w ogrodzie mam jeszcze sporo, ale każdy tak piękny dzień pozwala poczynić postępy. Dziś zabrałam ze sobą aparat i oto, jak się pracuje w towarzystwie kur:)

Oto zielononóżki, które trzymają się razem, raczej z dala od nas.
 
 
To ulubienica Frania.
 
A tu moja towarzyszka i wyjadaczka wszystkiego, co się rusza;)
 
 
Pogoda była cudowna, więc i posiłki spożywaliśmy na dworze. Takie wspólne biesiadowanie na świeżym powietrzu jest wspaniałe.
Najpierw było śniadanie, świeże jajka od naszych kur, kawa zbożowa i chleb, swojski, na zakwasie.
 

 
Później przyszła pora na obiad. Zapraszam na rosół. Co w nim niezwykłego, tak właściwie, to nic:)
Szczęśliwy drób z naszego ogródka. Czy szczęśliwa była ta kaczogęś w rosole? Tego niestety nie wiem, przypuszczam, że szczęśliwa była biegając swobodnie po pastwisku, wygrzewając się w promieniach słońca i rozmawiając z gospodarzami:)
Do tego warzywa z naszego ogrodu, dużo zielonej pietruszki, którą uwielbiam i swojski makaron. Spodobało mi się przygotowywanie makaronu samodzielnie, mniej kosztuje niż zakup gotowego w sklepie, a jego smak doceniają wszyscy moi domownicy.
 
 
 
 
Pięknych dni!

poniedziałek, 8 października 2012

Nasze prace wszelkiego rodzaju:)

Nasze, bo dziś będzie o pracach, nie tylko moich:)
Jako pierwszą przedstawiam pracę Gabrysi. Obrazek wyhaftowała jako prezent dla małego Jakuba.


Moje dwa pudełeczka, mniejsze, które wykonywałam po raz pierwszy i zastanawiałam się jak w nim wszystko pomieszczę, ale udało się:) I drugie w tradycyjnej wielkości.

 
 
 
 
 

 To tyle  z prac wykonanych w ciepłym, domowym zaciszu.
 Dużo czasu zajmują nam prace w ogrodzie i przy naszych pierzastych(i nie tylko;)) podopiecznych.
Zaplanowaliśmy sobie spore zmiany w ogrodzie, co wymaga dużo pracy i czasu. Fajnie, że tak chętnie angażują sie w nie moje dzieci. Szczególnie Hubert i Franiu przejawiaja farmerskie "zacięcie".
W sobotę zaczęliśmy sprzątać grządki, kopaliśmy warzywa, przygotowywaliśmy ziemię pod następne uprawy. Towarzyszyły nam dzielnie nasze kury. Następnym razem postaram się zabrać aparat, bo nie wiem, czy uda mi się opisać to, jak wyglądał nasza współpraca. Co ruszyłam widłami przekopując ziemię, zaraz wsadzała dziub kura w poszukiwaniu przysmaków. Momentalnie zjadała wszelkie żyjątka: pająki, gąsienice i dżdżownice. Te ostatnie starałam się w miarę możliwości ukrywać pod warstwą ziemi, bo wiem jak są pożyteczne w ogrodzie.
 W tym samym czasie po przekopanym terenie przechadzał się z pudełeczkiem i pazurkami Franiu, rozgrzebywał ziemię i zbierał dżdżownice, żeby później nakarmić nimi swoje dwie ulubione kury. Franiu ze swoimi wybrankami często spaceruje po ogrodzie, nosząc je pod pachą. Wygląda to przezabawnie:)
 Wczoraj po południu razem z Franiem utrwaliliśmy kilka leniwych, niedzielnych chwil w naszym ogrodzie.
Nasze gęsi chwilę po zjedzeniu posiłku:)
Kacza mama z piątką dzieci na spacerze po ogrodzie.
 
Na dachu stajni, z jednej strony wróble...
 
...z drugiej kaczor.
 
 
 
Farmer Franek w pieszczotliwym uścisku z myszołapem;)
 
Pięknych, ciepłych dni!