Zacznę od początku. Franiu urodził się z wadą wrodzoną układu moczowego. W szpitalu dostaliśmy skierowanie do chirurga. Właściwie powinnam zaraz po powrocie do domu zadzwonić do najbliższej poradni, jednak nie mogłam się zmobilizować. Też tak czasem macie? Rozum podpowiada, że powinnam coś uczynić, teraz, a intuicja dyskretnie odsuwa mnie od realizacji? Na wizycie kontrolnej w domu pojawiła sie położna środowiskowa. Obejrzała Frania, zrobiła notatki, porozmawiałyśmy o moim stanie zdrowia i właściwie to był koniec. Na odchodnym zapytała, czy już dzwoniłam do poradni i kiedy dowiedziała się, że nie, podała mi numer telefonu lekarza. Okazało sie, że polecany przez nią doktor leczył jej córeczkę. Zaraz po wyjściu położnej chwyciłam za telefon i umówiłam sie na wizytę. Tak zaczęła się nasza przygoda z tym niesamowitym Lekarzem. Franiu jest już po dwóch zabiegach. Pierwszy odbył się jesienią 2010 roku, drugi 27 grudnia 2011 roku. W związku z ostatnim zabiegiem dziś mieliśmy wizytę kontrolną.
Czemu mnie zachwyca? Bo to prawdziwy Lekarz z powołania, dla którego praca z małymi pacjentami to pasja. Tak to wygląda. Mamy za soba kilka wizyt w przychodni i dwa zabiegi na Oddziale Jednego Dnia. Pan Doktor zawsze jest uśmiechnięty, na oddziale przez cały czas, między kolejnymi zabiegami, przechadza sie wokół pacjentów, rozmawia, wyjaśnia, odpowiada na pytania i tak zwyczajnie jest :) Dotyczy to również wszystkich osób pracujacych na oddziale, są dla pacjentów i rodziców. No właśnie, rodzice są na oddziale mile widziani! Tak ostatnio zastanawiałam się, czy w umowie o pracę nie mają wytłuszczonego obowiązkowego, szczerego, podkreślam, szczerego uśmiechu :) Efekt - uspokojeni, wyczerpująco informowani rodzice, są bardziej skupieni na "dopieszczaniu" dzieci. No i jeszcze jedna rzecz, dzieci po zabiegu nie są wybudzane na sali operacyjnej, ale przynoszone śpiące do swoich łóżek. Pierwszymi osobami, które widzą po przebudzeniu są rodzice. Bajka? Dla mnie wciąż tak, choć jak najbardziej realna!
Nie mam zbyt wielkiego kontaktu ze szpitalami, ale moje wspomnienia, choćby tylko z moich wizyt w związku z narodzinami dzieci, wzbudzają mieszane uczucia. Po narodzinach Frania, pielęgniarka z oddziału noworodków była zdziwiona, że tak bardzo zależy mi na karmieniu piersią, inna przyznała, że jest zdziwiona, że jestem zadbana i ładnie wyglądam, bo piąte dziecko..., to przecież patologia.
Dlatego jestem niewymownie wdzięczna Położnej za numer telefonu i Lekarzowi Frania. Bo każda wizyta przyczynia sie poprawy zdrowia Frania, a mnie daje ogromny zastrzyk pozytywnej energi i wiary w ludzi.
I w związku z wdzięcznością powstała skromna, delikatna karteczka, bo rękodzieło, to moja pasja:)
Dodam tylko, że nasze wizyty i zabiegi są finansowane z NFZ.
Samych miłych chwil!
Iza! Piękna kartka i wspaniała opowieść o lekarzu z powołania:). Dobrze, że tak trafiliście, a swoją drogą intuicja często podpowiada nam, która droga jest najlepsza, pytanie tylko, czy ją słyszymy.........
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękna kartka :) napewno spodobała się Panu Doktorowi :). Niestety Twoja opowieść o lekarzu dla większości rodziców chorych dzieci zabrzmi jak bajka , ale my szczęśliwie też trafiliśmy na Prawdziwą Panią Doktor od Tosiowych uszek i cały pobyt w klinice w której wszczepialiśmy implant do dziś wspominamy miło .
OdpowiedzUsuń"och joj"... - rzekłby zachwycony Krecik... :)
OdpowiedzUsuńPiękna karteczka sercem wykonana... opowieść...hmmm włoski na rękach zawsze mi dęba stają kiedy się wzuszam... Pięknie o tym piszesz... uwielbiam czytać Twoje posty, oglądać Twoją radosną twórczość... Cieszę się, że jesteś, że Cię znalazłam w takim tłumie :)
Zdrówka życzę dla Frania i zawsze tak wspaniałych ludzi jak lekarz, którego poznałaś.
Pozdrawiam.