czwartek, 20 grudnia 2012

Mój Król i koniec świata:)

Dziś grupa przedszkolna Frania przedstawiała Jasełka. Jak to bywa przy takiej okazji, było dużo tremy, ale i radości i łez (to oczywiście u rodziców, i to nie tylko mam;)
Strój dla Frania, króla, przygotowałam sama. Zużyłam stary, biały, polarowy koc, wyszukaną w SH kamizelkę, nieco lamówki, złotej farbki, wstążeczki, koralików. Miałam przy tym sporo zabawy. Oto efekt:
Wiem, wiem, niewiele widać. Franiu ma pelerynę zakładana przez głowę. Ręce wystawia przez dwa pionowe otwory w kolorowym materiale. Na dole peleryna obszyta jest czerwoną lamówką. Na głowę, na podstawie wykroju czapki, uszyłam białą czapkę, przyszyłam koronę z tektury, którą też wykonałam sama;) i na to naszyłam biały rulon obszyty złotymi koralikami. Niestety nie przygotowałam mojemu królowi... tłuczka, jak to trafnie spostrzegł mój mąż;)
A teraz gorący ostatnio temat: koniec świata. Nie udało się uniknąć tego tematu w naszym domu. Moja córka zastanawiała się, jak to będzie, bo skoro na ziemi żyją obok nas ludzie, których zwyczajnie nie lubimy, którzy nas irytują, to jak będzie w niebie? Burza mózgu... Pomyślałam sobie, że w niebie wszyscy będziemy pozbawieni wad i to sprawi, że wszystkim ze wszystkimi będzie dobrze:) Druga sprawa, to czy w niebie będą zwierzęta? To oczywiście temat ważny dla Frania. Nie musiałam się zastanawiać, bo Franiu sam sobie na to pytanie odpowiedział: będą, przecież on będzie w niebie pasł baranki...:)
A tak poważnie i króciutko: staram się żyć według zasady, żeby przeżywać każdy dzień tak, jakby miał być moim ostatnim. Gdyby nastąpił koniec świata, to mam nadzieję, szybciej zamieszkalibyśmy w Królestwie Niebieskim, bo przecież nasze ziemskie życie, to wędrówka do tego miejsca:)
Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Haft

Udało mi się ukończyć obrazek dla przesłodkiej Milenki.

 
 
I jeszcze karteczka dla Tomka, który postanowił zmienić pracę.
 

Dziękuję wszystkim zaglądającym:)
Pięknych dni!

czwartek, 13 grudnia 2012

Mikołaj nas odwiedził:)

Pisałam już o tym, że w dniu św. Mikołaja, na rynku w naszym miasteczku, odbywa się impreza, zapalają się lampki na choince, a Mikołaj z pomocnikami obdarowuje wszystkie zebrane dzieci paczkami. Tak też było wczoraj(niestety to nieaktualne, tydzień temu, 6 grudnia, ale mój komputer nie chciał współpracować, więc posta zamieszczam dziś:))
 Zapraszam na krótką fotorelację.
W momencie, kiedy na choince zabłysnęły światełka, rozpoczął sie pokaz fajerwerków.

W tym roku program artystyczny przygotowywali uczniowie i nauczyciele z naszej, jedynej w miasteczku, szkoły. Były tańce i śpiewy uczniów ze szkoły podstawowej i gimnazjum, zespołów tanecznych i chóru. Mimo chłodu atmosfera była gorąca.
 
 I nareszcie doczekaliśmy się. Po dłuższą chwilę trwających poszukiwaniach, Mikołaja odnalazła...POLICJA i w tym roku przyjechał na sygnale. Wytłumaczył, że podczas startu, Jego renifery zderzyły się z zorzą polarną, przez to nieco zabłądził. Ale nasi dzielni policjanci odnaleźli Go i przywieźli na spotkanie w naszym miasteczku:)
 
 
A tu jeszcze zdjęcie mojej dzielnej róży, która mimo śniegu i mrozu nie traci urody:)

Cieplutkie pozdrowienia Wam ślę, na radosny czas oczekiwania:)
Święta już coraz bliżej:)

środa, 5 grudnia 2012

Karteczki

Listopad minął dość szybko, ale popracowałam nieco. Oto moje karteczkowe wariacje:)
Dla Pani Kazi, która na swojej zawodowej ścieżce dotarła do okresu wypoczynku, emerytury:)

 
Dwie karteczki z okazji narodzin dwóch chłopców.
 
 
 
 

Pewną listopadową sobotę spędziłam z córkami we Wrocławiu. Właśnie trwały prace przygotowujące Jarmark Bożonarodzeniowy. Tu jestem na zdjęciu z moją starszą córką, Gabrysią. Młodsza, Karolina, jest autorką fotografii.
A to zdjęcie zamieszczam na specjalne życzenia pewnej przesympatycznej Osoby, z pozdrowieniami:) 
 
Pozdrawiam Was cieplutko!

wtorek, 4 grudnia 2012

Lukrowane szyszki i adwentowe wyczekiwanie

Tak szybko minął listopad... Kiedy spojrzałam na datę ostatniego wpisu nie mogłam uwierzyć, że minął prawie miesiąc...
Wraz z pierwszą niedzielą grudnia rozpoczął się nowy Rok Liturgiczny. Nowy Rok kalendarzowy będziemy radośnie witać za niespełna miesiąc, ale ja, tak jakoś wyszło, 2012 rok już zapisałam w przeszłości. Zaczynam nowy czas, choć przeszłego nie wymazuję z pamięci:)
To był dla mnie osobiście dość trudny, pod wieloma względami, rok. Teraz, kiedy na minione wydarzenia patrzę z perspektywy, wiem, że wszystkie, nawet te najtrudniejsze, miały sens.
I mam w sobie poczucie spokoju, wiem, Komu zaufałam...
Rozpoczął się grudzień. Dawniej świąteczne dekoracje "odkurzałam" przed samymi świętami. Teraz przynoszę pudełka z ozdobami na początku grudnia. Oglądamy je z radością i ustawiamy w różnych miejscach domu. Tylko choinkę, tradycyjnie, ustawimy i udekorujemy w Wigilię.
Do kuchennej szafki przywędrowały kubeczki w mikołaje, renifery, bałwanki.
Szyszki pomalowane białą farbą rozgościły się w całym domu zajmując miski, tacki, parapety. Napisałam, że lukrowane, bo kiedy spojrzałam na zdjęcie, biała farba skojarzyła mi się ze słodkim lukrem;) To pewnie dlatego, że przeglądam zebrane przepisy, planując powoli świąteczne menu:)

 
Na świeczniku zapłonęła już pierwsza świeczka.
 
Adwent, to czas radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie. To czas na zrzucanie balastu, by móc, jak balon, wznieść sie bliżej nieba (z tym balonem, to pomysł naszego Wikarego, prosto i skutecznie:)). Dla starszych, to czas dany nam, na pracę nad naszymi niedoskonałościami. Dla młodszych, to czas wyczekiwania na Mikołaja, prezenty, ale i czas wyczekiwania na narodzenia małego Jezusa. Codzienna wędrówka z lampionem na mszę Roratnią i przygotowywanie się do roli w Jasełkach.
W zeszłym roku Gabrysia z Rorat we Wrocławiu przywiozła pomysł na lampion w kształcie ryby. Przez kilka dni w mojej głowie powstawał projekt, na realizację którego poświęciłam dwa popołudnia. A oto efekt mojej pracy:

Franiu jest zadowolony ze swojego lampionu i wie, że ryba jest symbolem chrześcijan. Tu w drodze na Roraty:
A tu już droga powrotna. Z zapalonym lampionem:)
 W naszym miasteczku, wzdłóż głównej drogi w centrum, drzewka są już ubrane w światełka. I takiej scenerii wędrujemy sobie do domku:)
 A tu wieczorny widok na rynek Na środku stoi choinka ubrana w bombki od sponsorów i dekoracje przygotowane przez uczniów zespołu szkół, podstawowej i gimnazjum. Postaram się zamieścić zdjęcie choinki z ozdobami w świetle dnia, następnym razem:)

W najbliższy czwartek, 6 grudnia, o godzinie 16-tej, na rynku zgromadzą się dzieci z całej gminy. Uroczyście zostaną zapalone światełka na choince i przybędzie Mikołaj. W poprzednich latach przyjeżdżał bryczką, samochodem strażackim, na motorze. Ciekawe, jaki środek transportu wybierze tym razem? Na sanie raczej nie ma szans;)
Będą występy artystyczne uczniów szkoły, a Mikołaj obdaruje wszystkie dzieci, zgromadzone na rynku, paczkami ze słodyczami. A emocje udzielą się wszystkim zgromadzonym:)

Pięknego wieczoru i najbliższych dni!

 
 

piątek, 9 listopada 2012

Torebeczka z życzeniami

 Dziś po raz pierwszy od 10 dni zaczynam funkcjonować w miarę normalnie. Przeziębiłam się, jak,poczytując blogi stwierdziłam, wiele z Was. Myślałam, że trzydniowe, leniwe polegiwanie wystarczy. Mój organizm miał jednak zdecydowanie inne plany, zamiast czuć się lepiej, czułam się coraz gorzej, do tego uporczywy kaszel i niesamowity, zatokowy ból głowy. Na szczęście wygląda na to, że będzie już lepiej. Wszystkim zaglądającym, z całego serca, życzę ZDROWIA!!!
 Po raz pierwszy wykonałam kartkę z życzeniami w kształcie torebki. Tak polegując sobie zastanawiałam się, jaką nietradycyjną karteczkę możnaby wykonać. Kiedy już pomyślałam o torebce, zaczęłam przeszukiwać internet, bo miałam wrażenie, że torebeczki już widziałam. Odwiedziłam wiele sklepów z gotowymi bazami i wtedy przypomniałam sobie, torebeczki widziałam na blogu www.jelonkaa.pl
Moja torebeczka wygląda tak:

 

 
 
A na deser wspaniałe prezenty, które proponuje Lilla, zobaczcie:
 
 
Pozdrawiam cieplutko!
 


wtorek, 30 października 2012

Akatyst i chorowania ciąg dalszy...

 Franiu wczoraj śmiał się i bawił i wyglądało na to, że jego przeziębienie możemy traktować w czasie przeszłym. Tym czasem w nocy obudził nas płaczem. Mówił, ze boli go policzek..., ja mocno zaspana, starałam się rozkręcić szare komórki, policzek, policzek..., ale w którym miejscu? Okazało się, że Frania boli ucho. Do rana nie mógł zasnąć, mimo, że od razu podałam mu środek p/bólowy. Pojechaliśmy do lekarza, który potwierdził nasze podejrzenie, Franiu ma zapalenie ucha, antybiotyk, kropelki i kolejne dni w domowym zaciszu. A co gorsze, ja też czuję się coraz gorzej, oj, chyba wyląduję w łóżku... A tyle miałam planów na najbliższe dni. Widać mój osobisty organizm ma swoje, niespójne z moimi, plany;) Czas na przerwę...
 Ala najpierw opowiem Wam o naszej kolejnej wyprawie. 20 października, późnym popołudniem, wybraliśmy się do Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej w Paradyżu. Celem tej wyprawy był Akatyst, który w Paradyżu odbył się po raz XX. Mieliście okazję uczestniczyć w takim nabożeństwie?
Wspólną modlitwę rozpoczęliśmy różańcem, w całości śpiewanym. Następnie odbyła się Msza św. Po niej mogliśmy udać się na poczęstunek przygotowany przez mieszkańców Seminarium, żeby na 21.00 powrócić do Świątyni na wyczekiwaną część wieczoru.
Akatyst to tak po krótce hymna, trwa ok.1,5godz (ten hymn należy do tradycji Kościołów Wschodu), który śpiewa się na stojąco:

" (akatist, z gr. akathistos, od a "nie" + kathiden "siedzieć"),
Zasadniczym tematem Akatystu jest udział Matki Boskiej w ziemskim życiu Chrystusa i w Jego kościele. Przeplatają się w nim teksty odnoszące się do Matki Boskiej i Jezusa. Pierwsza połowa Akatystu dotyczy narodzenia Chrystusa oraz zdarzeń z nim związanych i je poprzedzających. Druga połowa ma za przedmiot nadprzyrodzone skutki przyjścia Zbawiciela na ziemię." - źródło Wikipedia.

 Każdy uczestnik otrzymał tekst i świecę, bo podczas śpiewania hymnu w kościele oświetlony był tylko ołtarz. Wspólna modlitwa, wspólny śpiew wszystkich duchownych i wiernych, wypełniał całą świątynię i pozostawił niezapomniane wrażenia.

 
Uroczystość uświetniał śpiew Kleryków z Seminarium i towarzyszących im osób, wśród których znaleźli się członkowie naszej parafialnej Scholi, m.in. moje córki: Gabrysia i Karolina, która właśnie 20 października obchodziła swoje 15 urodziny:)
 
To zdjęcie zapożyczyłam z galerii ze strony Seminarium.

A jeśli macie ochotę obejrzeć więcej zdjęć z Akatystu, kliknijcie TU.

 Teraz jeszcze dowód na to, że mam nieco więcej czasu na buszowanie w internecie, znalazłam takie cudne Candy.

 
Pozdrawiam cieplutko!

poniedziałek, 29 października 2012

Katar, kaszel i zaległości

No i dopadło nas - pierwsze, jesienne przeziębienie. Najmocniej zachorował Franiu. I tak od kilku dni próbujemy powrócić do zdrowia. Największym pozytywem chorowania i aury za oknem jest to, że mam teraz nieco więcej czasu na podróże po blogowym świecie:)
Zanim w sobotni poranek powitał nas, pierwszy w tym sezonie, śnieg, zdążyliśmy uporządkować ogród i zrobić nowe nasadzenia. Nie wykonaliśmy wszystkich zaplanowanych na jesień prac, mam jednak nadzieję, że pogoda będzie łaskawa i uda się jeszcze nieco popracować tej jesieni. Udało nam się posadzić truskawki, których sadzonki wcześniej, w sierpniu, posadziliśmy w doniczkach. Pięknie się ukorzeniły i mam nadzieję, że dobrze zaaklimatyzuja się na nowym miejscu. Pozadziliśmy też kilkadziesiąt krzewów czerwonych i żółtych malin. Liczę na wspaniałe, przyszłoroczne plony:)
I tak się dałam oczarować pracom ogrodowym, że chyba trudno będzie mi doczekać się kolejnej wiosny. Dobrze, że mam sporo fachowej literatury, że jest internet i zainwestowałam w zeszyt A4, żeby zapisywać wszystkie pomysły i plany ogrodnicze.
To tyle z podwórka. W tytule umieściłam zaległości, bo chciałam opowiedzieć Wam o wizycie we Wrocławskim Ogrodzie Botanicznym w związku z odbywającym się tam IX Dolnośląskim Festiwalem Dyni. W trakcie Festiwalu odbywają się różne konkurencje dla hodowców i dla dzieci, są degustacje i przeróżne stoiska, w dużej części ogrodu poustawiane są kompozycje i scenki wykonane z dyń. Pomysłowość wystawców zachwycająca. Byliśmy na Festiwalu już kolejny raz i pewnie jeszcze nie raz się tam wybierzemy:)
 Jeśli macie ochotę obejrzeć więcej zdjęć, zapraszam na stronę FESTIWALU.

 
 
 
Przy okazji Festiwalu można było zrobić zakupy na kilku stoiskach, mnie najbardziej zachwyciły te naczynia:
 
 
Udało nam sie znaleźć kolejnego wrocławskiego krasnala:
 
 
 
 
Piękne kolory jesieni w dalszej, nieco mniej "zaludnionej" części Ogrodu.
 
 
 
 
 
 
A tu fajna, częściowo ożywiona rzeźba. Ponieważ rzeźba ta jest dość oddalona od ścieżki, a kolory wokół stonowane i przenikające się wzajemnie, w pierwszym momencie nie dostrzegłam kota, choć kształ rzeźby wydawał się nieco dziwny.
 Prawdziwy koci artysta;)
 
 
 
 Pięknego, ciepłego wieczoru:)