Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 października 2013

To i owo

Minął wrzesień, kawałek października... Moje dzieci zaczęły edukację, ja zaczęłam pracę. O mojej pracy napiszę innym razem.
Mój sześciolatek rozpoczął edukację szkolną. Po miesiącu stwierdzam, że to była dobra decyzja. Mój głos w sprawie, czy posyłać sześciolatki do szkoły, czy nie? Myślę, ze to zależy jedynie od gotowości dziecka. Mój Franiu radzi sobie bardzo dobrze, ale są i siedmiolatki, którym w szkole jest trudno. Myślę, że każdy rodzic najlepiej zna swoje dziecko i to rodzice ostatecznie powinni mieć możliwość wyboru.
Franiu, jako przedstawiciel klasy wraz z koleżanką Agatką złożyli uroczyste ślubowanie.

 
 
Żeby dobrze rozpocząć kolejny rok nauki, wybraliśmy się na pielgrzymi szlak, którego celem była położona nieopodal naszego miasteczka, Góra św. Anny. Na zdjęciu Franiu z siostra Karoliną, kuzynem i ciocią posilają się przed dalszą, pieszą wędrówką.
 

A w niedzielę Ksiądz poświęcił dzieciom nowe tornistry.


No i tyle przyjemności;) Czas na lekcje:)))


Na razie odrabianie lekcji jest dla Frania przyjemnością. I oby tak zostało:)
 A w domu zrobiło się trochę pusto. Moja Karolina uczy się w liceum we Wrocławiu, a najstarsza Gabrysia kontynuuje naukę w Warszawie, na SGH...


W domu zostałam jak księżniczka z samymi, licząc męża, czterema chłopakami:)
Po podwórku przechadzają się gęsi, a nasza kotka wygrzewa się w promieniach jesiennego słońca.



 
 
W sadzie dojrzewają jabłuszka, a w lesie czekają na nas grzyby. Podziwiam tę porę roku, bo jest dla nas jak wielka skrzynia skarbów. Wystarczy tylko wyciągnąć ręce:)
 


Za oknem piękne słońce, Franiu odrobił lekcje i zaraz biegniemy na trening koszykówki:)


Życzę Wam i sobie pięknej jesieni.
Pozdrawiam cieplutko:)

 
 
 





poniedziałek, 29 października 2012

Katar, kaszel i zaległości

No i dopadło nas - pierwsze, jesienne przeziębienie. Najmocniej zachorował Franiu. I tak od kilku dni próbujemy powrócić do zdrowia. Największym pozytywem chorowania i aury za oknem jest to, że mam teraz nieco więcej czasu na podróże po blogowym świecie:)
Zanim w sobotni poranek powitał nas, pierwszy w tym sezonie, śnieg, zdążyliśmy uporządkować ogród i zrobić nowe nasadzenia. Nie wykonaliśmy wszystkich zaplanowanych na jesień prac, mam jednak nadzieję, że pogoda będzie łaskawa i uda się jeszcze nieco popracować tej jesieni. Udało nam się posadzić truskawki, których sadzonki wcześniej, w sierpniu, posadziliśmy w doniczkach. Pięknie się ukorzeniły i mam nadzieję, że dobrze zaaklimatyzuja się na nowym miejscu. Pozadziliśmy też kilkadziesiąt krzewów czerwonych i żółtych malin. Liczę na wspaniałe, przyszłoroczne plony:)
I tak się dałam oczarować pracom ogrodowym, że chyba trudno będzie mi doczekać się kolejnej wiosny. Dobrze, że mam sporo fachowej literatury, że jest internet i zainwestowałam w zeszyt A4, żeby zapisywać wszystkie pomysły i plany ogrodnicze.
To tyle z podwórka. W tytule umieściłam zaległości, bo chciałam opowiedzieć Wam o wizycie we Wrocławskim Ogrodzie Botanicznym w związku z odbywającym się tam IX Dolnośląskim Festiwalem Dyni. W trakcie Festiwalu odbywają się różne konkurencje dla hodowców i dla dzieci, są degustacje i przeróżne stoiska, w dużej części ogrodu poustawiane są kompozycje i scenki wykonane z dyń. Pomysłowość wystawców zachwycająca. Byliśmy na Festiwalu już kolejny raz i pewnie jeszcze nie raz się tam wybierzemy:)
 Jeśli macie ochotę obejrzeć więcej zdjęć, zapraszam na stronę FESTIWALU.

 
 
 
Przy okazji Festiwalu można było zrobić zakupy na kilku stoiskach, mnie najbardziej zachwyciły te naczynia:
 
 
Udało nam sie znaleźć kolejnego wrocławskiego krasnala:
 
 
 
 
Piękne kolory jesieni w dalszej, nieco mniej "zaludnionej" części Ogrodu.
 
 
 
 
 
 
A tu fajna, częściowo ożywiona rzeźba. Ponieważ rzeźba ta jest dość oddalona od ścieżki, a kolory wokół stonowane i przenikające się wzajemnie, w pierwszym momencie nie dostrzegłam kota, choć kształ rzeźby wydawał się nieco dziwny.
 Prawdziwy koci artysta;)
 
 
 
 Pięknego, ciepłego wieczoru:)

poniedziałek, 8 października 2012

Nasze prace wszelkiego rodzaju:)

Nasze, bo dziś będzie o pracach, nie tylko moich:)
Jako pierwszą przedstawiam pracę Gabrysi. Obrazek wyhaftowała jako prezent dla małego Jakuba.


Moje dwa pudełeczka, mniejsze, które wykonywałam po raz pierwszy i zastanawiałam się jak w nim wszystko pomieszczę, ale udało się:) I drugie w tradycyjnej wielkości.

 
 
 
 
 

 To tyle  z prac wykonanych w ciepłym, domowym zaciszu.
 Dużo czasu zajmują nam prace w ogrodzie i przy naszych pierzastych(i nie tylko;)) podopiecznych.
Zaplanowaliśmy sobie spore zmiany w ogrodzie, co wymaga dużo pracy i czasu. Fajnie, że tak chętnie angażują sie w nie moje dzieci. Szczególnie Hubert i Franiu przejawiaja farmerskie "zacięcie".
W sobotę zaczęliśmy sprzątać grządki, kopaliśmy warzywa, przygotowywaliśmy ziemię pod następne uprawy. Towarzyszyły nam dzielnie nasze kury. Następnym razem postaram się zabrać aparat, bo nie wiem, czy uda mi się opisać to, jak wyglądał nasza współpraca. Co ruszyłam widłami przekopując ziemię, zaraz wsadzała dziub kura w poszukiwaniu przysmaków. Momentalnie zjadała wszelkie żyjątka: pająki, gąsienice i dżdżownice. Te ostatnie starałam się w miarę możliwości ukrywać pod warstwą ziemi, bo wiem jak są pożyteczne w ogrodzie.
 W tym samym czasie po przekopanym terenie przechadzał się z pudełeczkiem i pazurkami Franiu, rozgrzebywał ziemię i zbierał dżdżownice, żeby później nakarmić nimi swoje dwie ulubione kury. Franiu ze swoimi wybrankami często spaceruje po ogrodzie, nosząc je pod pachą. Wygląda to przezabawnie:)
 Wczoraj po południu razem z Franiem utrwaliliśmy kilka leniwych, niedzielnych chwil w naszym ogrodzie.
Nasze gęsi chwilę po zjedzeniu posiłku:)
Kacza mama z piątką dzieci na spacerze po ogrodzie.
 
Na dachu stajni, z jednej strony wróble...
 
...z drugiej kaczor.
 
 
 
Farmer Franek w pieszczotliwym uścisku z myszołapem;)
 
Pięknych, ciepłych dni!
 
 

 
 

niedziela, 30 października 2011

Leniwym krokiem po ogrodzie

Dzisiaj po raz pierwszy od dłuższego czasu nieco sobie poleniuchowałam. Pogoda była cudowna, zabrałam aparat i wyruszyłam do ogrodu. Kolory jesieni urzekły mnie po raz kolejny.  Przekonałam się kolejny raz jak bardzo jestem wrażliwa na te kolorowe subtelności: żółcie, zielenie, przeplatane czerwienią, pomarańczem, różem, fioletem... Aż ciężko te doznania ubrać w słowa. Przez cały czas towarzyszyły mi nasze dwa najmłodsze koty, które pchały się nieustannie przed obiektyw.
Zapraszam na jesienny spacer subtelnosci :)


Wczoraj wykonałam wieniec w klimatach jesiennych.



















Wspaniałego tygodnia!