czwartek, 27 października 2011

Wyprawa do Wrocławia

W niedzielę wybraliśmy się z najmłodszymi do Wrocławia, ale nie była to zwyczajna wycieczka. Postanowiliśmy pojechać pociągiem.

 Podróż trwała ponad dwie godziny, były nosy przylepione do szyby, samodzielnie skasowane bilety, kanapki i termos z herbatą. Mojemu mężowi, do pełni młodzieńczych wspomnień, brakowało tylko gotowanych jajek w skorupkach :)
Na dworcu czekała nasza licealistka Gabrysia, która na weekend musiała pozostać we Wrocławiu.
Wsiedliśmy w autobus, który zawiózł nas pod bramę Zoo.





Motylarnia, to pomieszczenie urządzone tak, że motyle latają obok zwiedzających. Wrażenie niesamowite!Niestety wilgotność jest tak duża, że wykonanie zdjęcia graniczy z cudem :), szczególnie zmarzniętym aparatem...



Renifer - niestety nie chciał zdradzić, co słychać u Mikołaja ;)





Pierwszy, znaleziony przez nas, wrocławski krasnal.

Kiedy kończyliśmy spacer po Zoo, zza chmur zaczęło wyglądać słoneczko. Skierowaliśmy swoje kroki do Ogrodu Japońskiego, podziwiając po drodze wspaniałą, wrocławską fontannę.
Ogrody w stylu japońskim  "podglądam" już od dawna. Tak w ogóle to i kultura i filozofia i styl bycia Japończyków fascynują mnie. Ale o tym może innym razem :)




Ogród jest piękny i szkoda, że nie mieliśmy zbyt dużo czasu na "delektowanie się" nim.
Czas szybko minął. Znaleźliśmy jeszcze dwa krasnale, pospacerowaliśmy po rynku i pobliskich uliczkach i udaliśmy się na dworzec.


"FLORIANEK
dotknij na szczęście"

Chłopcy byli umęczeni, ale pełni wrażeń. Mamy nadzieję na kolejną wyprawę już w grudniu, na świąteczny jarmark. Oby się udało, bo niestety podróż koleją okazała się dość drogą rozrywką :( Nad czym ubolewam, bo wszyscy bawiliśmy się świetnie :)

Nie świętujemy Halloween, ale moje dzieci nie mogą sobie odmówić przyjemności wycinania dyniowych lampionów.


I na koniec znalezione przez moje dzieci:

Bardzo dziękuję za Wasze wizyty. Komentarze zostawiacie często w chwilę po tym jak opublikuję posta, to mnie ogromnie wzrusza. Niestety mój komputer niedomaga, tego posta pisałam trzy razy... Ale to drobiazg. Jeszcze raz DZIĘKUJĘ!

Pozdrawiam cieplutko i życzę Wam pięknych najbliższych dni!

4 komentarze:

  1. Wspaniała wycieczka i jak zwykle cudne zdjęcia:). Jazda pociągiem ma swój klimat...., a rzeczywiście jajka na twardo należały do niego w moich czasach też!
    Tekst znam, ale za każdym razem czytam go z uwagą.
    Pozdrawiam serdecznie i miłych dni życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zoo we Wrocławiu bylo pierwszym, jakie widziałam w dzieciństwie. Przez wiele lat uważałam, że jest najwspanialsze na świecie:)
    W tym roku, po wizycie w zoo w Berlinie moje dzieci orzekły zgodnie, że berlińskie jest najlepsze. Zgodziłam się z nimi, ale i tak sentyment pozostał...

    OdpowiedzUsuń
  3. Widze ze naprawde zwiedziliscie wiele pieknych miejsc i warto bylo .ten tekst o kamieniach przeczytalam po raz pierwszy i juz wiem ze do sloja doloze jeszcze wiecej kamieni by piasku nie wiele tam weszlo..hihihi Pozdrawiam Cie milo :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudna wycieczka, piekne zdjecia... :) tak sie skalada, ze i my bylismy w zoo tyle ze warszawskim i to wczoraj :) ale niestety tak pieknych zdjec to nie udalo nam sie zrobic... no ale niebawem pokaze :P

    Przypowiesc mnie kolejny raz wzruszyla... juz kiedys ja czytalam, tyle ze o tak pieknych slowach szybko sie zapomina, a szkoda...

    Wspaniale masz Dzieci!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarz:)