W sobotę obudziło mnie bezchmurne niebo i słońce. Poranek nie był najcieplejszy, ale w miarę upływu czasu robiło się coraz przyjemniej.
Pracy w ogrodzie mam jeszcze sporo, ale każdy tak piękny dzień pozwala poczynić postępy. Dziś zabrałam ze sobą aparat i oto, jak się pracuje w towarzystwie kur:)
Oto zielononóżki, które trzymają się razem, raczej z dala od nas.
To ulubienica Frania.
A tu moja towarzyszka i wyjadaczka wszystkiego, co się rusza;)
Pogoda była cudowna, więc i posiłki spożywaliśmy na dworze. Takie wspólne biesiadowanie na świeżym powietrzu jest wspaniałe.
Najpierw było śniadanie, świeże jajka od naszych kur, kawa zbożowa i chleb, swojski, na zakwasie.
Później przyszła pora na obiad. Zapraszam na rosół. Co w nim niezwykłego, tak właściwie, to nic:)
Szczęśliwy drób z naszego ogródka. Czy szczęśliwa była ta kaczogęś w rosole? Tego niestety nie wiem, przypuszczam, że szczęśliwa była biegając swobodnie po pastwisku, wygrzewając się w promieniach słońca i rozmawiając z gospodarzami:)
Do tego warzywa z naszego ogrodu, dużo zielonej pietruszki, którą uwielbiam i swojski makaron. Spodobało mi się przygotowywanie makaronu samodzielnie, mniej kosztuje niż zakup gotowego w sklepie, a jego smak doceniają wszyscy moi domownicy.
Pięknych dni!
Tak u Ciebie sielsko i po prostu fajnie :) Szczęśliwa rodzina po prostu !!!
OdpowiedzUsuńKochana, rosół wygląda fantastycznie...jak to co w nim niezwykłego?dobry rosół kojarzy się z Domem.:) przytulam:***
OdpowiedzUsuńjakie piekne kropki na kubkach, miseczkach - już wszystko mi smakuje o wiele lepiej :)
OdpowiedzUsuńKury, kropki, makaron, rosół... jej...ile ja bym dała, by zjeść taki DOMOWY rosół pod każdym względem...w tak pięknych do ego naczyniach... ślinka mi pociekła :) Jaka szkoda, że mieszkasz tak daleko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!