niedziela, 30 stycznia 2011

Kto rano wstaje...

Dzisiaj rano przywitało mnie -7,5 stopni mrozu i słoneczko. Moja rodzinka pogrążona była jeszcze we śnie, zabrałam aparat i oto co udało mi się utrwalić na zdjęciach w czasie krótkiego spaceru po ogrodzie.






Sikorka była chyba bardzo głodna, bo na mój widok nawet nie próbowała odlecieć :)






A tu pierwsze oznaki wiosny.


Miłej niedzieli!

piątek, 28 stycznia 2011

Miasto, miasteczko...

W tym tygodniu miałam przyjemność odwiedzić mój ulubiony Wrocław. Podoba mi się to miasto, tyle możliwości, szkół, wydarzeń kulturalnych, sportowych, dostęp do usług i sklepów. Każda wizyta w tym mieście wzbudza we mnie ciepłe uczucia. Tylko jazda samochodem jest dla mnie nieco stresująca, szczególnie w godzinach szczytu komunikacyjnego :).
Późnym wieczorem wróciłam do domu, zmęczona, ale pełna wrażeń. I kolejny raz zachwyciłam się moim miejscem na ziemi, moim miasteczkiem, w którym, mam wrażenie, życie płynie wolniej.

W oczekiwaniu na wiosnę pobawiłam się koralikami.








Wykonałam też skromną karteczkę w kolorach jak najbardziej wiosennych :)



 A wczoraj rano na szybie mojego samochodu  pani Zima wydziergała firaneczkę.



Miłego piątkowego wieczoru !


poniedziałek, 24 stycznia 2011

Zimy ciąg dalszy

Ostatnio przyznałam się, że nie zmęczyła mnie zima. To prawda i żeby nikt sobie nie pomyślał: mieszkam w domku, żeby mieć ciepło i korzystać z ciepłej wody, muszę napalić w piecu, kiedy nasypie śniegu, muszę popracować łopatą i odśnieżyć dróżkę do domu, jeżdżę samochodem i odśnieżam wyjazd z posesji, nasza osiedlowa uliczka po przejechaniu odśnieżającego traktora służb miejskich robi się jednokierunkowa.
Ale jak wtedy zacieśniają się kontakty międzysąsiedzkie ; ). W nocy napada kilka centymetrów białego puchu i już od samego rana przed domy wychodzą sąsiedzi uzbrojeni w narzędzia do odśnieżania, a że liści na drzewach brak, widoczność się zwiększa i nie ma mocy - trzeba pogadać.
Lubię spacery zimową porą, kiedy mróz maluje policzki i po powrocie gorąca herbata smakuje tak wybornie. Dziś wspomnienie naszego ostatniego spaceru po zaśnieżonej okolicy, na zdjęciu część mojej rodzinki, rzeka, tropy zwierząt, ślady ciężkiej pracy dzięcioła, pobliski las.
Żeby nie było, że ja jak królowa śniegu tylko o zimie (przecież uwolniłam już motyle skrzydło :) ), dziś zaczęłam myśleć o wiośnie i poszukiwałam w internecie nasion warzyw. Zamierzam w tym roku samodzielnie wyhodować rozsady papryki i pomidorów. W ostatnich latach, z różnych przyczyn, nie miałam zbyt wiele czasu na zajmowanie się ogrodem. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się zrealizować przynajmniej kilka planów i pomysłów, a tych mi nie brakuje :) W trakcie poszukiwania najciekawszych odmian natknęłam się np. na rzodkiewkę odmiany "MONTANG HONG", której miąższ jest koloru czerwonego, a skórka - białego, marchewkę "PARISER MARKT" w kształcie rzodkiewki i cebulę "EXHIBITION" której pojedyncza sztuka dorasta do 1kg! Zaczynam wyglądać wiosny.

Miłego poniedziałkowego wieczoru!

Ps. Pisząc tego posta przygotowuję gofry. Mój 4-letni synek woła starszego brata : "Przyjdź, są ogryyy!"

czwartek, 20 stycznia 2011

Przeobrażenie

Dokonało się. Jeszcze wczoraj czułam się jak mała gąsienica żyjąca wśród ulubionych liści, a dziś poczułam się jak motyl, dostałam skrzydeł i wyfrunęłam poza swój ogródek. A to wszystko za sprawą komentarza, pierwszego na moim blogu. Zajrzała przypadkiem, a ja poczułam, że świat się przede mną otwiera.
Dziękuję ladybird.
A teraz z innej beczki. Za oknem nadal szaro, dziś nawet coś białego spadło z nieba, ale już się roztopiło. Przeglądam blogi i wiem, że wiele z Was wypatruje już wiosny. Ja tym czasem wcale nie czuję się jeszcze zmęczona zimą. Jeszcze nie przeszkadzają mi grube ubrania, szale i czapki. Z tego mojego kokona to ja chyba wystawiłam dopiero jedno skrzydło :). W domu królują jeszcze zimowe dekoracje, choinka powoli zrzuca igły, ale ma się jeszcze dobrze. Zapalam świece, rozsiewam zapach olejku pomarańczowego i jeszcze mi z tym dobrze. A tu wczoraj wieczorem wraca mój mąż z ... pierwiosnkiem. Dzisiaj poranna kawa z muffinką nastrojowo zimową, a w tle - wiosenny kwiatek.



A na koniec jeszcze jedno zdjęcie zaproszenia, tym razem z zawiązaną kokardką.

Miłego czwartku!


środa, 19 stycznia 2011

Zaproszenia

Przez ostatni tydzień zmagałam się z chorobą. Niby nic poważnego, ale samopoczucie kiepskie.
Nie mówiąc o tym, że pogoda za oknem nie sprzyjała poprawie nastroju. Zdarzały się dni, kiedy od rana
do wieczora korzystałam ze światła lamp. Nie wiem ile czasu wracałabym do zdrowia, gdyby nie zadanie manualne. Miałam do wykonania zaproszenia. Bardzo lubię takie wyzwania, prace ręczne sprawiają mi ogromną przyjemność. A kiedy dochodzi do tego uśmiech na twarzy osoby obdarowanej - błoga radość.
Pomysł na taką formę zaczerpnęłam z blogu firmy Lemonade.




Lubię wędrować po blogach i bardzo często towarzyszy mi uczucie zachwytu. Znajduję tyle wspaniałych pomysłów i pięknych prac, wspaniałe wnętrza i potrawy, które zachęcają, by przysunąć nos do ekranu i powąchać. Cieszę się, że w tym zabieganym świecie jest tyle wspaniałych duszyczek, którym na sercu leży upiększanie otaczającej rzeczywistości.
Czasami tak niewiele potrzeba. Myślę, że umiejętności i talent są ważne, ale najlepiej wychodzi zawsze to, w co angażuje się serce. Sama tego doświadczyłam już nie raz :).

Miłej środy! 




poniedziałek, 10 stycznia 2011

Odwilż...

No i stało się! Przyszła odwilż, a mnie dopadło przeziębienie :(  i zapalenie spojówek :(.
A do zrealizowania zamówienie na karteczki. Zabrałam się do pracy i poniżej jej efekty.

W świetle dziennym








W romantycznym świetle lampy




Miłego poniedziałku i zdrówka !



czwartek, 6 stycznia 2011

środa, 5 stycznia 2011

Podziękowania i skrzydlaci goście

Dziś pragnę publicznie podziękować osobie, której blog śledzę regularnie - Green Canoe.
Rok temu,jako pierwszy, zaczęłam czytać ten cieplutki blog, prowadzony przez uroczą osobę.
Do dziś jest pierwszym na liście moich ulubionych i pewnego dnia podczas czytania zakiełkowała myśl, że może i ja spróbuję?
Zaczęłam otwierać kolejne blogi i zostałam oczarowana. Tak wiele jest wspaniałych kobiet dzielących się swoją codziennością, radością, swoimi pomysłami, pasjami. Im więcej czytam blogów tym bardziej jestem zachwycona.
Decyzja o własnym blogu dojrzewała we mnie przez kilka miesięcy i wczoraj powiedziałam sobie - tak,
to jest ten dzień. Co prawda czuję się jak raczkujące niemowlę, ale jestem gotowa stanąć na nogi
i powędrować w blogowy świat.
To tyle tytułem wstępu :)
* * *
Zima rozpanoszyła się na dobre. Miło jest posiedzieć w ciepłym domu, kiedy za oknem trzaska mróz.
Ale kiedy na parapecie zjawiają się nasi skrzydlaci przyjaciele, zakładam ciepłe butki, wdziewam kurtkę, czapkę, rękawiczki i wychodzę uzupełnić karmniki. A ptactwo przylatuje różne, przede wszystkim sikorki i wróble.
W tym roku pojawił się grubodziób i dzięcioł (niestety nie zdążyłam z aparatem i ten gość nie utrwalił się na zdjęciu).
A w sadzie udało mi się zapolować z aparatem na gile pożywiające się nasionami z roślin uznanych przeze mnie za chwasty. W przyrodzie wszystko ma swoje miejsce :)



Miłej środy!



Ps. Zdjęcia 2-5 zza szyby okna.