Za oknami śnieg i mróz. Ja śledzę te poczynania zimy z mieszanymi uczuciami, ale moje dzieci każdy opad śniegu witają z niezmienną radością. Najważniejszym ich zmartwieniem przed wyjściem z domu jest to, czy bedą mogły rzucać się w śnieg :) Trochę się powtarzam, ale tym razem wybraliśmy się na niedzielny spacer inną trasą niż zwykle.
Było rzucanie się w śnieg (trochę mało efektowne, bo śniegu u nas niezbyt dużo).
Była i wspinaczka.
I wędrówka.
A na zdjęciu poniżej fragment pnia, który w czasie wiosennej powodzi utknął na drzewku. Z daleka wygląda jak głowa dzika lub innego zwierza...
Moje dwa aniołki.
I piknik na pniu :)
W drodze do domu nad brzegiem Odry.
I jeszcze sprawdzanie grubości pokrywy lodowej, bezpieczne, bo to woda na łące.
Niespodzianka: dziadek urządził wnukom mały kulig. Co prawda po pastwisku, ale radość dzieci była ogromna :)
Tylko słoneczko nie chciało współpracować i leniwie wyglądało zza chmur.
A w domu, na doładowanie energii, prawdziwa kaloryczna BOMBA, kawa z bitą śmietaną i kruszaniec, skubaniec, pleśniak... Jak zwał, tak zwał, ale po takiej wyprawie ciasto smakowało wybornie.
Miłego poniedziałkowego wieczoru!
Jak ja Ci zazdroszczę tych pięknych miejsc do spacerowania ... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudne zdjęcia i widoki! A wszystko takie perłowe......:).
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze, dziękuję, że jesteście! Ściskam cieplutko!
OdpowiedzUsuń